NL | DK | PL
Nie zanosi się na to, aby w najbliższym czasie wyniknęły okoliczności, które mogłyby sprowadzić wizje jakichś nowych podróży. To zdaje się być zatem odpowiedni moment, żeby podsumować te dotychczasowe - z perspektywy tymczasowego mieszkańca, ekspatrioty i długotrwałego turysty.NL:
- [+] stroopwafels Kto miał okazję spróbować, ten wie, o czym mówię. Pozostałym serdecznie współczujemy.
- [+] dobre piwa Ale głównie dlatego, że Holandia sąsiaduje z Belgią, a stamtąd mają co importować. Bo miejscowe, to raczej nic specjalnego, niewarte swojej ceny.
- [+] biegacze i tereny do biegania i uprawiania sportów wszelakich Jest ich całkiem sporo, a ludzie są w ogóle przyzwyczajeni do sportowców (np. kolarzy lub wioślarzy), więc nie gapią się jak na kosmitę.
- [+] infrastruktura rowerowa + cycle chic I to nie tylko w Amsterdamie, a w całym kraju: świetnie oznaczone ścieżki i trasy rowerowe; ułatwienia dla rowerzystów.
- [+] przyroda i krajobraz Wszędzie ładnie i zielono. Jak się wyjedzie za miasto rowerem, to można sobie tak jechać i jechać przez cały kraj, i na zmianę podziwiać a to urocze, malutkie domeczki, a to mniej lub bardziej naturalne zbiorniki wodne, a to zielone pola i łąki, a na nich pasące się wszlekiej maści bydło, żerujące ptacwo itp. itd.
- [+] morze I w ogóle woda wszechobecna także w innej postaci - kanały, rzeki, sztuczne jeziora i inne formacje, o których dopiero tam usłyszałam po raz pierwszy.
- [+] czysta woda Kranówka nadaje się do picia; co więcej - jest smaczna! Niby drobna rzecz, a jednak jaka praktyczna na co dzień. Ale tam w ogóle mają bzika (takiego pozytywnego) na punkcie wody.
- [+] anglojęzyczność Nawet jeśli coś nie było wyjaśnione po angielsku dla osób, które mogłyby być zainteresowane, to zawsze znalazł się ktoś, kogo można było zapytać o szczegóły.
- [+] prewencja przeciwkomarowa Wszędzie jest woda, ale mimo to komarów nie ma. Da się?
- [~] transport Piekielnie drogi, mało zniżek. Ale porządny. Głównie mam na myśli połączenia kolejowe (szybkie, częste i komfortowe); z komunikacją miejską to różnie bywało np. trochę za czesto strajkowała, ale w sumie też w porządku.
- [~] samoobsługa Sklepy, kina, automaty biletowe (zarówno komunikacja miejska jak i transport publiczny krajowy) itp. Jak sie jest turystą i przyjeżdża się tylko na kilka dni, to takie udogodnienia raczej wkurzają niż pomagają, bo wymagają mniej lub więcej czasu i zaangażowania, żeby się do nich przyzwyczaić; ale na dłuższą metę jednak upraszczają życie.
- wszystko jest sztucznie witaminizowane i wzbogacane w mikro- i makroelementy Może to i jest jakieś wyjście, skoro warzywa i owoce mają teraz jakiś odesetek składników mineralnych, które miewały kiedyś. Ale to już chyba przesada, żebym musiała uważać, ile mleka, jogurtów, soków itp. piję, w obawie przed hiperwitaminozą.
- [~] karty Karty są do wszystkiego: służą oczywiście jako bilety, ale także do robienia prania, do płacenia w stołówce, za ksero i drukowanie... No wszystko, co się tylko da.
- [~] pogoda i klimat Jak pada to jest cieplej, niż kiedy świeci słońce. Ciśnienie spada na łeb na szyję, ale to wcale nie znaczy, że będzie padać; jak jest wysokie, to, niestety, także wcale nie gwarantuje poprawy pogody. Obstawiam, że meteopaci albo tu wariują, albo całkowicie leczą się z wrażliwości na pogodę. Sztorm za oknem (bo ani to burza nie jest, ani też zwyczajna ulewa), jak się mieszka nad morzem, nie powinien być czymś szczególnym. Tyle że sztorm w środku miasta jakoś traci na uroku - potrzeba kawałka morza, plaży, żeby docenić.
- [-] fatalne strony internetowe wszelkich instytutcji publicznych Większość z nich wygląda jakby były zrobione w początkach ery internetu i od tamtej pory nieruszane nawet kijem od miotły, a o takim pojęciu jak usability, to chyba nikt nie słyszał.
- [-] niby są zorganizowani w kwestiach formalnych, ale tylko z pozoru Zdarzają się takie paradoksy w rodzaju pismo urzędowe, ale całe po niderlandzku, mimo iż jest tam klauzula pod hasłem
- [-] EKUZ Owszem, jest uznawany, ale działa na zasadzie: najpierw zapłać, a po powrocie do kraju upomnij się o zwrot z NFZ. Jak się jedzie na wakacje, to może to i jest wykonalne, ale jak człowiek ma tam rok spędzić, a musiałby się w międzyczasie często albo długotrwale leczyć, to co?
- [-] poczta A wydawałoby się, że gorzej niż w Polsce być nie może. A tu się można czasem zdziwić.
Zjechałam na rowerze pół Holandii bez mapy czy innego GPS-a i nie był to żaden problem. (Pomijając oczywiście fakt, że za każdym razem gubiłam się, próbując przejechać przez pobliski las, ale wg mnie tam w centrum jest po prostu czarna dziura, która wciąga i nie pozwala się wydostać.)
Kierowcy są niezwykle uprzejmi dla rowerzystów - nie trąbią, nie wyprzedzają na trzeciego i w ogóle traktują rowerzystów trochę jak święte krowy. Obstawiam, że dlatego, że po pracy czy w weekendy sami przesiadają się na rowery, więc wiedzą, jak to jest być po drugiej stronie.
Z jednej strony cudowna wiosna, z drugiej - fatalna jesień. Zimy przeważnie mało zimowe, ale ja akurat trafiłam na takie [dla nas, Polaków] całkiem typowe: śnieżne i z temparaturą poniżej zera utrzymującą się przez prawie dwa miesiące. Ale dla nich to był raczej ewenement, bo standardowo zimy są bardziej nijakie. Przy okazji wyszło nieprzystosowanie do ekstremów: śnieg utrzymujący się dłużej niż 2 dni paraliżuje wszystko, bo ludzie cały czas stosują metodę na przeczekanie tzn. jak samo przyszło, to i samo przejdzie i to na pewno prędzej niż później. A kiedy tak nie jest, to robi się problem.
Do tego strony internetowe, co dziwne, jakoś nie wpisują się w schemat wszechobecnej anglojęzyczności... Błogosławiony niech będzie google translate, chociaż niderlandzki jest stosunkowo podobny do niemieckiego, więc w sumie nie aż tak często się zdarzało, żebym musiała z tego typu pomocy korzystać.
Od tej reguły są oczywiście wyjątki, ale naprawdę nieliczne.
jeśli jesteś studentem międzynarodowym i nie wiesz, dlaczego dostałeś to pismo, to postępuj według tych wskazówek...i dalej instrukcja, ale oczywiście trzeba dorwać jakiegoś Holendra, żeby wyjaśnił, o co chodzi; albo dzownię na infolinię i pani się odzywa, a ją grzecznie proszę, żeby przeszła na angielski, a ona na to, że nie może, bo takie mają przepisy, że oficjalne rozmowy tylko w językach urzędowych (oczywiście, o ile dobrze ją zrozumiałam, bo to też mi powiedziała po niderlandzku); więc zamiast infolinii dorwałam jakiś formularz kontaktowy na stronie internetowej, ale po wysłaniu rzuciło mi komunikatem, że o ile pytania mogą być zadawane także po angielsku, to odpowiedzi mogą być udzielane tylko po niderlandzku... Dostałam też kilka pism, których przysyłać mi nie powinni, bo mnie nie dotyczyły np. wezwanie do zapłacenia podatku wodnego (był wliczony w czynsz, nie musiałam płacić) albo ponaglenie do wykupienia ubezpieczenia zdrowotnego w Holandii pod groźbą naliczenia 350 euro grzywny w razie niezastosowania się do tej grzecznej prośby (zupełnienie nieuzasadnione, ale wyjaśnienie sprawy zjadło mi trochę czasu i nerwów).
DK:
- [+] infrastruktura rowerowa + cycle chic Ale tylko w Kopenhadze tzn. po mieście, owszem, wszędzie łatwo rowerem się dostać, ale żeby kraj zjeździć, tak jak w Holandii to już gorzej.
- [+] darmowe kursy językowe dla przyjezdnych obcokrajowców No prawie, bo coś tam, ale naprawdę niewiele trzeba było za nie płacić, tylko koszty materiałów chyba.
- [+] karta ubezpieczenia zdrowotnego Do dziś nie wiem, czy to był obowiązek, czy po prostu mocna presja władz wywierana na przyjezdnych. Tak czy owak, wyrobienie sobie duńskiego numeru ubezpieczenia bardzo ułatwiało życie, a nie było z tym specjalnie problemów ani żadnych kosztów.
- [+] morze Niby ten sam Bałtyk, ale jednak po drugiej stronie jest jakiś taki bardziej błękitny. Uwielbiałam chodzić na plażę, nawet w zimie. Co wydaje mi się tym dziwniejsze, że wcześniej zawsze byłam dzieckiem gór, a nie wody i nad morze nigdy mnie nie ciągnęło, mimo że kilka razy na wakacjach miałam okazję się z nim zapoznać. A jednak od czasu pobytu w Kopenhadze tęsknię strasznie za morzem.
- [+] biegacze Ludzie biegający wszędzie i o każdej porze. To dzięki nim właśnie ja zaczęłam swoją przygodę z bieganiem, które początkowo było tylko antidotum na brak funduszy i w konsekwencji możliwości zapisania się na jakąś sekcję czegoś ciekawego.
- [+] Valravn Taki duński zespół elektrofolkowy (który nawet był w Polsce i to właśnie w Krakowie pierwszy raz byłam na ich koncercie).
- [+] Limfjords porter I w ogóle dużo dobrych piw np. sam Carlsberg produkuje mnóstwo różnych rodzajów, a wszystkie pyszne. I muzeum browaru Carlsberga też sto razy lepsze niż Heinekena.
- [+] anglojęzyczność Oprócz tego, że jak w Holandii, wszyscy mówią po angielsku, to więcej jest takich wbudowanych tłumaczeń i ułatwień dla turystów i imigrantów np. komunikaty głosowe na stacji metra itp.
- [+] komunikacja miejska Dobrze zorganizowana, szybka. I oczywiście droga, ale to się akurat tyczy wszystkiego w każdym rejonie szoroko pojętej Skandynawii.
- [~] pogoda i klimat W zasadzie te same uwagi, co przy NL.
- [-] poczta Patrz ten sam punkt w wadach Holandii.
- [-] nieuprzejmi sprzedawcy No, nie tyle niegrzeczni, co tacy mrukliwi - żadnego dzień dobry, do widzenia, miłego dnia, żadnego proszę w odpowiedzi na dziękuję, zero uśmiechu. Tak jakoś depresyjnie.
PL:
(czyli co człowiek docenia, jak mu tego zabraknie na jakiś czas)
- [+] góry Dopiero jak zaczęłam w Polsce jeździć na rowerze, to uświadomiłam sobie, jak w Holandii było strasznie płasko. Na wycieczki rowerowe to akurat w sam raz, ale jednak jakaś górka gdzieś by się przydała, żeby sobie można było na nią od czasu do czasu wejść.
- [+] pogoda i klimat Jak już pada, to pada przez tydzień i wiadomo, że tak będzie przez jakiś czas. A jak świeci słońce, to świecić będzie też przez kilka dni, czy ile tam pogodynka zapowie. A nie że się zmienia co najmniej pięć razy na dobę.
- [+] góry
- [+] kino To znaczy kino, w którym mogę obejrzeć także filmy nieanglojęzyczne, bo jak już mówią w jakimś niecywilizowanym języku, to przynajmniej napisy mogę zrozumieć.
- [+] a mówiłam już, że góry?
- [-] poczta Nie żeby inne były lepsze - duńska potrafi się bardziej spóźniać, a holenderska gubić pocztę - ale myślałam, że tylko polska jest do niczego.
- [-] komunikacja miejska i transport międzymiastowy No, szkoda gadać.
- [-] ponurzy i nieufni ludzie Tacy mało otwarci i negatywnie nastawieni. Wiem, generalizuję, ale po swoich doświadczeniach z innymi narodami takie mam właśnie ogólne wrażenie odnośnie Polaków.
- [-] drogie pesto i niepopularne dynie I jeszcze mnóstwo innych takich spożywczych detali. Na Zachodzie niby wszystko jest droższe, ale z drugiej strony towary bardziej egzotyczne czy po prostu mniej popularne wcale nie kosztują więcej i nie są trudniej dostępne niż takie bardziej zwykłe artykuły. A w Polsce niektórych rzeczy trzeba się mocno naszukać, a potem jeszcze za nie dużo zapłacić.
Średnio niby jest tak samo, ale generalnie wolę ciut większe ekstrema - zima zimniejsza, a lato bardziej suche i gorące - i żeby pory roku jednak się między sobą bardziej różniły.
A już mniej formalnie i zdecydowanie mniej obiektywnie, czyli konkretnie A'dam vs KBH
Sporo osób pytało mnie, które miasto wolę, Amsterdam czy Kopenhagę, gdzie lepiej mi się mieszkało.
Z początku odpowiadałam, że Kopenhagę - ale z zaznaczeniem, że to raczej wybór sentymetalny: Kopenhaga była pierwszym obcym miastem, gdzie poczułam, się jak w domu. Lubiłam tamtejszy uniwersytet. Znalazłam kilkoro przyjaciół. Miasto samo w sobie jest czarujące, tym bardziej, że mieszkałam prawie w samym centrum i wszędzie było mi blisko.
Generalnie, oba te miasta, w których dane mi było mieszkać i żyć sobie przez czas jakiś, są naprawdę bardzo do siebie podobne (co nawet chyba dobrze widać na powyższym zestawieniu): klimat (parszywy, no ale...), anglojęzyczność i przyjazne nastawienie mieszkańców, ścieżki rowerowe i w ogóle cały wszechobecny cycle chic. Plus mnóstwo takich różnych drobnostek, które składają się na codzienne życie, sprawiając, że ogólne wrażenie i odbiór tych miejsc jest naprawdę bardzo podobny. Jestem przekonana, że Londyn, Paryż albo Madryt to byłoby zupełnie inne doświadczenie.
Ale. Jedno, czego żałowałam z pobytu w Kopenhadze, to że był krótki - tylko jeden semestr i to niestety semestr jesienno-zimowy - i nie dane mi było doświadczyć kopenhaskiej wiosny. Zima w Danii akurat trafiła się ciekawa, ale jednak miałam niedosyt. I dlatego kiedy niedawno znowu ktoś mnie zapytał, który kraj będę wspominać lepiej, zaczęłam się wahać nad odpowiedzią.
Bo wiosna w Amsterdamie była cudowna. Pogoda dopisywała, więc korzystałam z roweru, ile się dało i pozwiedziałam nie tyle sam Amsterdam, co jego bliższe i dalsze okolice. Holandia jest niesamowicie zielona, jest tam tyle pięknych zakątków, tras, miejsc wartych zobaczenia, że naprawdę miałam problem, żeby zdecydować, gdzie pojadę, a co muszę sobie darować. Poza tym poznałam więcej ludzi, w tym Holendrów oraz obcokrajowców spoza uczelni - nie studentów, tylko ekspatów przeróżnych. Więc szala zaczęła się przechylać na stronę Amsterdamu. Chociaż po głębszym namyśle kontakty towarzyskie podsumowałabym chyba tak: w Amsterdamie miałam zdecydowanie więcej znajomych, za to w Kopenhadze miałam więcej przyjaciół.
I kiedy tak się zastanowiłam porządnie, gdzie naprawdę chciałabym wrócić i łatwiej potrafiłabym się poczuć jak w domu, a nie jak turystka na wakacjach, to wróciłam do punktu wyjścia, czyli do Kopenhagi. Amsterdam jest magiczny, to duże tętniące życiem miasto, w którym każdy znajdzie odpowiedni dla siebie rodzaj rozrywki, a Holandia oferuje świetne warunki i dobrze się tam mieszka. Ale mimo iż byłam tam dłużej, to mniej zżyłam się z miastem i z ludźmi, mniej mam takich swoich ulubionych miejsc i zakątków. Owszem, są, ale jakoś tak do tych w Kopenhadze żywię większy sentyment. Może to tylko kwestia przypadku, a może jednak jest coś nieuchwytnego, coś czego nie potrafię jasno zdefiniować, a co sprawia, że Kopenhagę łatwiej ekspatowi nazwać domem.
I tym optymistycznym akcentem kończymy i przechodzimy w sen zimowy.
Goodbye, farewell and amen!